niedziela, 5 stycznia 2014

4. Kiedy zaczynają się spory.

*Tydzień później*
- Musisz go trzymać pewnie. - Raj tłumaczył Shanon jak trzymać miecz. - Całą dłonią.
- Ale on jest ciężki. - Jęknęła w odpowiedzi.
- Tak jak życie. - Odparł.
- Nie sądziłam, że stać cię na takie filozoficzne myśli, braciszku. - Podeszła do nich Maria z szyderczym uśmiechem.
- Potrafię zaskakiwać. - Odparł i zobaczył coś za plecami siostry. - Lepiej patrz na to.
Byli na sali treningowej gdzie codzinnie ćwiczyli kondycje, umiejętności i zwinność poprzez różnego rodzaju, często brutalne ćwiczenia.
Tym razem trafiło na niską i piegowatą Anę. Niemka od początku irytowała Marię, więc z uśmiechem patrzyła jak Brat Hummel prowadzi dziewczynę do osobnego pomieszczenia.
O ile pamiętała tam ćwiczyli posługiwanie się tarczą.
- Dalej nie rozumiem czemu uczą nas średniowiecznych metod walki. - Maria usłyszała jak Molly mówi to do Izzy i nie mogła się powstrzymać od komentarza.
- Zacofanie w sam raz dla ciebie.
- Nikt cię o zdanie nie pytał. - Odparła Izzy i pociągnęła rudowłosą poza zasięg argentynki.
- Jeśli dalej tak będzie robić, to umrze w samotności i potępieniu. - Skomentowała Kornelia podchodząc do dziewczyn i patrząc złośliwie na Marię.
Wtedy usłyszeli krzyk zza drzwi. Wszyscy obecni na sali się skrzywili.
Zapadła cisza i po chwili z sali wyszła Ana z poranioną twarzą.
- Idź się opatrz. - Nakazał Brat tonem nieznoszącym sprzeciwu. - A reszta do roboty.
*
Taku był w pokoju, który robił za pomieszczenie pierwszej pomocy. Opatrywał kostki na swojej prawej dłoni, które się paskudnie zdarły przy worku treningowym.
Gdy kończył, do pomieszczenia weszła Ana.
Od razu odwrócił wzrok, bo jej twarz była zakrwawiona a ona sama była bliska płaczu.
- Hej. - Powiedziała cicho, stłumionym głosem i podeszła do apteczki.
Japoczyk zauważył, że trzęsą jej się ręce przy wyjmowaniu odpowiednich rzeczy.
Westchnął głęboko i przejął od niej apteczkę.
- Zrobisz sobie jeszcze większą krzywdę. - Usprawiedliwił się.
- Dziękuję. - Odparła zaskoczonym tonem.
Ujął delikatnie jej twarz i obejrzał zadrapania.
- Nie są głębokie. - Powiedział uspokajająco. - Przemyję je tylko.
Ana obserwowała jak sprawnym ruchem namacza waciki i dotyka jej twarzy. Zdziwiła ją jego delikatność. Wydawał się taki zimny, surowy i bezuczuciowy a tu taka niespodzianka...
- Wiesz, że Izzy i Theo znają twojego ojca? - Wypaliła, sama nie wiedząc czemu. Od razu wiedziała, że popełniła błąd bo oczy chłopaka pociemniały.
- Mój ojciec jest wpływowym i ważnym człowiekiem. - Powiedział bezbarwnym tonem. - Dużo bogatych osób go zna.
- Nie mówiłam, że są bogaci. - Zdziwiła się.
- Takie rzeczy widać po ludziach. - Stwierdził. - Po tobie, na przykład, widać, że żyłaś beztrosko i szczęśliwie.
Zastanowiła się chwile i uśmiechnęła z wyższością.
- Gadasz głupoty. - Powiedziała. - Wiesz to dzięki swojemu darowi. A do tego mieszkasz w pokoju z Theo.
W odpowiedzi uśmiechnął się delikatnie, ale szczerze.
- Ocenę trafności tego stwierdzenia zostawię tobie. - Odparł i wyrzucił wacik. - Gotowe.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy. - Powiedział. Nie patrząc na nią i wyszedł z pokoju.
*
- Hej. - Lucjan chwycił Chestera za ramię. Blondyn odwrócił się zaskoczony.
- Coś się stało? - Zapytał.
- Jeszcze nic. - Oparł Lucjan. - Ja bym nie czuł się tu bezpieczny. I chciałbym, żebyś nie pomyślał o mnie jako troskliwym bohaterze, czy coś. Robię to by chronić własną skórę.
Mówiąc to dotknął nieosłoniętej skóry czytającego w myślach i pokazał mu czego się dowiedział dzięki swojemu darowi.
*
- Hej, Theo, musimy porozmawiać. - Chester wszedł do pokoju brytyjczyka. Tak jak się spodziewał była z nim siostra. - Cześć Izzy.
Przyszedł z tym do nich bo był pewnien, że będą wiedzieć co zrobić fantem jaki wszedł w jego posiadanie.
- A co się stało? - Theo zmarszczył brwi zaniepokojony.
- Chodzi o ten dom i jego właścicieli. - Zaczął Chester, ale przerwał bo z łazienki wyszedł Taku, owienięty w sam ręcznik. Chester zasępił się lekko widząc, że tylko on w tym ośrodku nie ma muskulatury. "No  może poza tym Okularnikiem." Pomyślał.
- Hej. - Powiedział do azjaty.
Taku w odpowiedzi tylko kiwnął głową.
- Mów dalej. - Poprosiła Izzy.
Chłopak spojrzał niepewnie na japończyka.
- Taku można zaufać. - Powiedział szybko Theo, niedokońca pewny czy ma racje.
- Dzięki, ale nie będę wam przeszkadzać. - Powiedział sztywno, ale z uśmiechem japończyk.
Ubrał się i wyszedł.
- No więc? - Ponaglił Theo.
- Wiem to od Lucjana. - Zaznaczył. - No wiecie, tego, który patrzy ludziom w oczy i wie o nich to co chce wiedzieć. - Rodzeństwo równocześnie kiwnęło głowami. - No więc, Olympia, jak i Bracia, noszą soczewki, w ochronie. Przed nim. Ale dzisiaj Hummel ich nie założył.
- Czemu? - Wtrąciła Izzy marszcząc brwi.
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Ale unikał wzroku Lucjana. Tylko trochę niedokładnie. Chłopak dowiedział się, że Olympia nie jest organizatorem tego wszystkiego. Głównego winowajcę nazywają "Szefem".
- Ale co w tym złego? - Zdziwił się Theo.
- Ani razu nam się nie pokazał. To po pierwsze. A po drugie Hummel się go bał. I to podobno bardzo. Chyba jest niebezpieczny.
- Czyli na pewno nie jest przyjemniaczkiem, co jest tutaj normalne. - Powiedziała Izzy.
- Na razie poczekajmy, może się kiedyś zjawi. - Zaproponował Theo. - I zatrzymajmy to na razie w tajemnicy bo nie ma sensu wzbudzać paniki.
*
- On ani trochę nie przypomina ojca. - Powiedziała Ana następnego dnia do Izzy, dyskretnie obserwując Taku.
- To dobrze. - Odparła zasapana Izzy, właśnie wróciła z zajęć walki wręcz. - Ale już ci to mówiłam wcześniej.
- Ale on wydaje się taki zimny... Poza tym, co innego usłyszeć a przekonać się samej. - Odparła.
- A kiedy ty się o tym przekonałaś? - Blondynka uniosła w zdziwieniu brwi.
- O czym się przekonałaś? - Wtrąciła Molly pojawiając się obok. Rude loki wysunęły się jej z kucyka powodując, że wyglądała jak Pipi. Tak bardzo jej niewinny wygląd kontrastował z jej charakterem...
- Że Taku jest w porządku. - Wyjaśniła Izzy i Molly przekręciła głowę w bok w geście zdziwienia.
Ana przewrciła oczami i wyjaśniła:
- Po prostu pomógł mi dzisiaj rano po tej akcji ze strzałkami. - Wyjaśniła.
- Znowu planują strzałki? - Jęknęła Kornelia podchodząc.
- Nie wiem... - Niemka podniosła ręce w geście bezradności. - Tak się rodzą plotki! Ale koniec dyskusji.
- Mrrr... czyżby Klucha pokazała pazurek? Stawiasz się? - Do ich małej grupki wbiła się Maria.
- Przynajmniej wie co i w jakiej ilości stawiać. - Odparła Molly a gdzieś rozległ się chichot.
- Zamknij się Pipi. Nie do ciebie mówiłam. - Czarnoskóra dziewczyna odcięła niezrażona.
Izzy chwyciła Molly za rękę w lekkiej obawie przed Bestią.
Słuchała ich już cała sala oczekując na rozwinięcie się sytuacji.
- Nazwij mnie tak jeszcze raz przerobię ci twarz w taki sposób, że nawet twój braciszek nie będzie chciał na ciebie patrzeć. - Warknęła rudowłosa ciskając z oczu gromy.
Maria cofnęła się o kroczek, ale pyszałkowaty uśmieszek znowu powrócił na jej twarz.
- Przy nich? - Ściszyła głos wskazując na Braci.
- Maria, daruj sobie. - Raj pociągnął siostrę za koszulkę. Szczerze, to Molly go przerażała, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał.
- Ty się nie wtrącaj. - Prychnęła oburzona i zwróciła się do rudowłosej - A ty sobie uważaj.
Molly zrobiła się czerwona na twarzy a oczy jej pociemniały. Dłonie wykrzywiły się w pazury gotowe do sieczki.
Wtedy znikąd pojawił się Lucas i chwycił ją za ramię. Prawie natychmiast wróciła do normy.
- Zmiataj stąd. - Powiedział Theo stając obok siostry.
Wściekła (i przerażona) Maria odwróciła się na pięcie i odeszła prychając.
- Ona wam nie daruje. - Powiedział Raj wesoło i poszedł za siostrą.
Molly bez słowa wyszła z sali.
*
Lucas usłyszał ciche pukanie do drzwi. Lucjana nie było w pokoju, więc poszedł otworzyć.
W drzwiach stała Molly.
Chłopak powstrzymał uśmiech i bez słowa wpuścił dziewczynę do środka.
Usiadła na jego łóżku nerwowo ściskając dłonie.
Lucas dał jej czas na zebranie myśli.
- Dziękuję. - Powiedziała cicho. - Rozszarpałabym jej dzisiaj gardło. Gdyby nie ty. Dziękuję.
- Nie ma sprawy. - Odparł. - Dobrze się czuję gdy to co potrafię służy czemuś innemu niż niszczeniu mi życia.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- To historia na inną okazję. - Powiedział szybko. Kiwnęła głową ze zrozumieniem. - A więc dasz sobie pomóc?
Po chwili kiwnęła głową.
***

Taa daaam! ;)

I jak się podoba?

Wyznam wam, że moją ulubioną postacią jest chyba Taku i chyba dlatego jest go tu tak dużo...
I Molly z Lucasem też lubię :D

A wy? Ktoś wam zapadł w pamięc? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz