Autokar do Lyonnu 14.01.2013r.
Jack Roody, Luci Salmon, Lucjan Pike
- Nie masz przyjaciół. Zrezygnowałeś ze szkoły. Siedzisz całymi dniami w domu i ukrywasz przed światem siebie i swoje zdolności. - Głos mężczyzny był wysoki i lekko piskliwy, ale nie uciążliwy. Łysina błyszczała w ostrym świetle kuchennego światła.
Wprosił się do domi Jacka pokazując legitymację policji a chłopaka przekonał drogi i elegancki garnitur.
- Zdolności? - Jack udał zdziwienie.
- Doskonale wiesz o czym mówię. - Powiedział znużony. - Mogę ci pomóc. Zbieramy osoby tak wyjątkowe jak ty w jedno miejsce. Mamy zamiar ci pomóc, wyszkolić, pokazać twoje możliwości i dać szanse na inne, lepsze, życie.
- Moje życie jest zajebiste i bez was. - Odparł twardo.
- Jest zajebiście samotne, jeśli już.
Patrzył na zdjęcie rodziców a w głowie odbijało mu się ostatnie zdanie.
Czy dlatego się zgodził opuścić wygodny, ciepły i leniwy dom?
Szkoła go nudziła, więc szybko z niej zrezygnował, mimo, że miał najlepsze oceny w szkole.
Bo jaka jest radość z nauki gdy nie musisz się uczyć? Gdy patrzysz na coś i jest to już na stałe wyryte w twojej głowie i nie chce wyjść?
Ziewnął głęboko i schował zdjęcie.
Autobus kołysał się lekko, wręcz usypiająco.
"A co jeśli to wszystko jest ściemą?" Rozmyślał. "W Sydney nie było tak źle. Trochę nudno, ale do przeżycia."
- Siema, okularnik. - Powiedziała dziewczyna z olśniewającym uśmiechem, oliwkową cerą i znoszoną kurtką siadając na wolnym miejscu obok, ciągnąc ze sobą chłopaka o naburmuszonej minie, drogich ciuchach i dużych, lansiarskich okularach.
- Na imię mam inaczej. - Jack chciał powiedzieć to ze stanowczością, ale wyszło jak zwykle: cicho i nieporadnie.
- Jesteś pewien, że jest taki jak my? - Spytała szeptem towarzysza a on tylko kiwnął głową.
- Jedziesz do Lyonnu, prawda? - Zapytał ze śmiesznym akcentem.
- Tak jadę, a wy?
- No my też! Zobacz! - Pokazując wszystkie zęby dotknęła jego ręki a w głowie pojawiły mu sie obrazy:
- Żyjesz od wakacji do wakacji. W turystycznej wiosce w Grecji. Pomaganie rodzicom już cię męczy. Pomożemy ci się wybić, dajemy okazję do wyjazdu. - Mówił to ten sam, łysiejący mężczyzna w czarnym garniturze. Co niedawno przemawiał do niego.
- Zgoda. - Usłyszał głos dziewczyny w obcym języku, ale mimo to ją zrozumiał.
Potem scena się zmieniła:
- Potrafię przekazywać informacje dotykiem a ty? - Mówiła, już po angielsku, do swojego towarzysza w momencie ich poznania.
- Kiedy patrzę ludziom w oczy widzę ich sekrety. - Wyznał. - Ich dusze.
Zaklaskała wesoło:
- Ale super! I też jedziesz na to szkolenie?
- Tak w ogóle to Luci jestem. - Obrazy zniknęły i znów patrzył swoimi oczami. - A to Lucjan.
- Jack. - Wyciągnął rękę na powitanie, ale zaraz ją cofnął w obawie przed nowymi wspomnieniami dziewczyny.
Zauważyła to i znowu się zaśmiała.
- Spokojnie, to się dzieje tylko na moje wyraźne życzenie. - Powiedziała. - Ale będzie super! Ciekawe ilu nas tam będzie...
Trajkotała, ale chłopak już jej nie słuchał. Miał tylko nadzieję, że nie będą tam sami w trójkę bo zwariuje z jej paplaniną i szyderczym spojrzeniem chłopaka.
*
Lucjan wiedział, że Jack jest nikim. W pełnym tego słowa znaczeniu.
Nic nie mógł poradzić na to, że jego wzrok był pełen pogardy, ale imponowało mu, że chłopak unikał tego spojrzenia jak ognia.
Humor poprawiło mu fakt, że Jacka też irytowała paplanina Luci.
"Jak można być tak małym i tyle gadać?" Zastanawiał się, ale po chwili postanowił iść w ślady nowego towarzysza i zanurzył się we własnych myślach.
"Gdzie tu się ukryć?" Panikował. Właśnie gonił go napakowany i wściekły młotek, którego niedawno oszukał w karty. Zdawał sobie sprawę, że w starciu nie ma szans.
- Lucek! Zostanie z ciebie kupka kości! - Usłyszał niski i groźny głos.
W głowie usłyszał szum swojej krwi, przyspieszającej w jego żyłach pod wpływem adrenaliny.
Nie patrząc na nic wlazł do pierwszego domu po lewej, najpierw rozpracowując szybko zamek. Zobaczył tam pusty, chłodny pokój bez mebli. Zdziwiony ruszył głębiej i ku swojemu zdziwieniu nic nie znalazł. Nawet kartonów na przeprowadzkę.
Ostrożnie wszedł do ostatniego pokoju.
- Bingo. - Mruknął. Na oknie wisiał czarny, elegancki garnitur. Spojrzał na metkę: K. Klein.
"Takie ciuchy i taka chałupa?" Zdziwił się.
W pokoju był jeden materac a wokół niego leżały porozrzucane zdjęcia.
Lucjan przyjrzał się karteczkom i z jeszcze większym zdziwieniem zobaczył, że przedstawiają jego.
Nagle przestraszony cofnął się do wyjścia. W drzwiach wpadł na mieszkańca domu.
- Witaj Lucjanie. Ułatwiłeś mi zadanie. - Powiedział.
Do teraz pamiętał strach jaki go wtedy obleciał i ulgę jaką poczuł gdy facet wyjaśnił mu o co chodzi.
Z wielką ulgą się zgodził na propozycję jego umowy i teraz siedział w tym autokarze.
- Jesteśmy! - Doszedł do niego głos Luci. Wyjrzał przez okno i zobaczył mijaną przez nich tabliczkę Lyonn.
"Nareszcie." Pomyślał zadowolony.
~~~
Okolice Lyonnu 15.01.2013r.
Lucas Johnny
"Brat jest ze mnie dumny." Powtarzał sobie w myślach w drodze z Lyonnu do miejsca spotkania.
Został mu ostatni fragment podróży: spacer laskiem i bocznymi drogami do pałacyku, miejsca gdzie spędzi najbliższy czas nie będąc wytykanym, dręczonym i nienawidzonym. Gdzie będzie mógł nosić rękawiczki nawet w największym upale i nie będzie musiał się tłumaczyć.
Uśmiechnął się szeroko sam do siebie.
"Tam będzie masa takich wariatów jak ja." Pomyślał zadowolony. "I pokażę bratu, że ja też mogę coś osiągnąć."
Kiedy tylko skończył rozmyślania przed nim pojawiła się brama.
Nacisnął dzwonek.
- Witam, panie Johnny. - Odezwał się damski głos w domofonie. - Zapraszam, wszyscy już czekają.
Brama się otworzyła a Lukas niepewnie przekroczył próg.
***
To już! Ostatnie postacie! I jak wam się podoba?
Ktoś wam zapadł w pamięć?
Izzy
Theo
Molly
Kornelia
Maria
Rajmundo
Ana
Julia
Sasha
Dragan
Jack
Luci
Lucjan
Leo
Chester
Roni
Taku
Shanon
Lukas
Oto nasza drużyna! :D
Macie jakiś fajny pomysł na tytuł tego opowiadania? Bo to obecne jakoś średnio mi się podoba :c (wymyślane na szybko kiedyś tam :p)
To teraz tylko czekać na rozwój wydarzeń w Lyonn. Trochę mnie zawiodło to, że niby Luci jedzie, aby nauczyć się panować nad swoim darem, a tu się nagle okazuje, że jednak na własne życzenie przekazuje ludziom wspomnienia.
OdpowiedzUsuńNajbardziej w pamięć zapadł mi Taku. Nie wiem dlaczego. Jak przeczytałam jego imię, to od razu przypomniała mi się historia z jego mega surowym ojcem. Ale za nic nie pamiętam jego mocy, hm. Mam nadzieję, że powoli wszystkich spamiętam! ;)
Jeśli chodzi o nazwę, to w moim przypadku trzeba by nad nią usiąść i się dogłębnie zastanowić. Ale może przypadkiem jak mi coś wpadnie, to się podzielę. :)
Pozdrawiam.
Co do nazwy to tez na razie nie mam pomysłów, ale moim zdaniem powinnaś w trakcie opowiadania przypominać postacie:) ja zapamietalam rodzeństwo, tylko nie pamietam ich imion:c
OdpowiedzUsuńPowodzenia w dalszym pisaniu!
Alex
Jestes swoetna! A opowiadanie jest genialne! Nwm jak to opisać aaaaaaa <3
OdpowiedzUsuń