wtorek, 26 listopada 2013

"Wolność, radość i swoboda."

11.01.2013r.
Leo Braciaelli

Samolot wpadł w lekkie turbulencje.
Trochę panikując Leo chwycił się mocniej oparcia.
"Latanie ma być wolnością, radością i swobodą." Myślał. "Jak można czuć się dobrze będąc zamkniętym w stalowej puszce, gdzie twój los zależy od maszyny."
- Spokojnie, chłopcze. - Odezwała się kobieta siedząca na miejscu obok. - Wnuczka też się boi latać, ale potrafi sobie z tym radzić. - Wskazała na rudowłosą dziewczynkę siedzacą pod oknem. Jej miedziane loki opadały na spokojną twarzyczkę. Spała.
- Bardzo dobry pomysł. - Powiedział siląc się na życzliwy ton. Tak inny od jego codziennego, chłodnego i ponurego...
Rozsiadł się wygodniej i po chwili od spożycia tabletki nasennej głowa mu opadła...
Stała tam w swojej ulubionej, białej sukience. Jej jasne włosy opadały swobodnie aż do pasa a na twarzy gościł promienny uśmiech. Patrzyła na niego z zachwytem.
- Zawsze jak to robisz wydaje mi się, że wyrastają ci złote skrzydła. - Powiedziała dotykając jego ręki.
Opadł na ziemi i objął ją delikatnie.
- Ale to ty jesteś tutaj aniołem. - Wyszeptał.
Potem scena się zmieniła.
Lecieli helikopterem nad Morzem Śródziemnym. Panował silny sztorm i pilot ledwo utrzymywał maszynę pod kontrolą.
Tak bardzo żałował, że jest zbyt słaby by unieść dziewczynę i odlecieć dzięki jego zdolnościom...
Wtedy wszytko wokół nich zabłysło.
Jeden z piorunów trafił w helikopter.
Maszyna zaczęła spadać.
W ostatniej chwili Leo otworzył drzwi i wyskoczył z maszyny łapiąc dziewczynę za rękę.
Ledwo utrzymywał się w powietrzu, czuł jak każdy mięsień swojego ciała, wydawało mu się, że wszystko w nim pęka.
"Za ciężko..." Myślał.
- Nie dasz rady! - Przekrzykiwała burzę Katarina. - Albo ja, albo my oboje!
Nie miał zamiaru jej puszczać, ale podjęła tę decyzję za niego.
Patrzył jak jego ukochana znika w wodach wzburzonego morza...
- Proszę się obudzić. - Otworzył oczy i zobaczył młodą kobietę, ze sztucznym uśmiechem, w niebieskim stroju linii lotniczych.
- Już, już. - Powiedział prostując się w siedzeniu.
Patrząc na siedzenie przed sobą, zatopił się w swoich wspomnieniach...
Wyczerpany dotarł do brzegu, nie miał siły myśleć nawet o tym gdzie dotarł... Padł bez tchu.
Obudził się dopiero po jakimś czasie, w przybrzeżnej jaskini. Nic nie pamiętał. Dalej był wyczerpany i próby wydostania się z jaskini spowodowały tylko jeszcze większe zmęczenie.
Zasnął i wtedy po raz pierwszy przyśniły mu się te dwa sny. Sny, które śnią mu się do teraz, co noc...
- Proszę zapiąć pasy. - Odezwał się pilot. Leo wykonał jego polecenie.
- Pomożemy ci odzyskać wspomnienia. - Mówił facet w czarnym garniturze. - A do tego jesteśmy w stanie pomóc ci wyćwiczyć twoje umiejętności tak, żebyś już nigdy nikogo nie zawiódł tak, jak zawiodłeś Katarinę.
Samolot lekko wylądował.
"Wszystko naprawię." Pomyślał i ruszył w kierunku wyjścia z samolotu na ziemię francuską, poprawiając przy tym drogi garnitur.
***
Dziękuję za komentarze :* Ja też nie mogę się doczekać tego głównego wątku opowiadania :))

I jak wrażenia po przeczytaniu historii włocha? :p

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że ogólnie szybko ci w garniakach się zjawiali przy tych z nadnaturalnymi mocami.
    Jego historia jakoś nieszczególnie poruszyła, jestem bez serca. xD
    Ale już coraz bliżej, coraz bliżej ich przyjazdu. :D
    No i muszę przyznać, że bardzo dobry pomysł z tym, aby stopniowo wedle ich życia opowiadać o nich, w sensie, że o jednych opowiedziałaś, gdy ci czekali na list, o kimś, kiedy już dostał, a o nim, kiedy już leciał do Francji. Podoba mi się to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się z Sunshine! Swietny pomysł! Bardzo fajnie się czyta! Wzruszyłam się historią tej dziewczyny! :3
    Alex

    OdpowiedzUsuń